30 sty 2015

Navidades

¡Hola! W ostatnich miesiącach  nie miałam czasu na bloga, a szkoda, bo miałam duuużo pomysłów na nowe posty. Niestety czasu nadal brakuje, ale wypadałoby w końcu napisać coś o hiszpańskich świętach - mimo że wszystkie świąteczne ozdoby już  dawno ściągnięte :)


Navidades to po hiszpańsku święta - okres trwający od Wigilii do dnia Trzech Króli.





Boże Narodzenie
24 grudnia Hiszpanie zasiadają do wspólnej kolacji, a potem idą na Pasterkę (la Misa del Gallo, czyli Msza Koguta - wg tradycji kogut pierwszy ogłosił narodzenie Jezusa).
Niektórzy obdarowują się upominkami, dzieci dostają słodycze, ale prawdziwe prezenty otrzymuje się dopiero 6 stycznia!
Wigilijne potrawy wyglądają zupełnie inaczej niż w Polsce, w dużej mierze dlatego, że tego dnia nie obowiązuje post. Hiszpanie w Wigilię dużo jedzą i piją, na ich stołach można znaleźć ryby i owoce morza, rożne rodzaje mięs - w tym obowiązkowo jamón. Wszystko to popijają białym i czerwonym winem oraz cavą (winem musującym). Jeśli chodzi o słodkości, to jestem wielką fanką świątecznych przysmaków. Szczególnie smakuje mi turrón. Przypomina trochę chałwę, ale jak dla mnie jest dużo lepszy w smaku - bardziej tłusty i migdałowy. Właśnie migdały są jego głównym składnikiem, oprócz nich jest tam też sporo miodu.
Oczywiście jest wiele rożnych odmian  - niektóre turrony smakują jak zwykła czekolada z orzechami, jednak tradycyjne odmiany są dwie: z Jijony i Alicante. Ja najbardziej lubię tą pierwszą (różnica jest taka, że turron Jijona jest miękki, a Alicante twardy, z całymi migdałami).
Co ciekawe - Hiszpanie dzielą się turronem tak jak my opłatkiem! Bardzo lubię tę tradycję ;)




Oprócz turróna popularne są tez polvorones, czyli baardzo kruche ciasteczka o różnych smakach. Zazwyczaj są robione na smalcu, ale mi najbardziej smakują te z oliwą i migdałami <3.


W hiszpańskich domach choinka nie jest tak popularną tradycją jak w Polsce, ale też występuje. Na ulicach zwykle są stawiane kolorowe instalacje w kształcie choinek. W mieszkaniu zaś obowiązkowo powinna znaleźć się szopka. I to nie tylko w mieszkaniu! Szopki są wszędzie, niemal na każdej wystawie sklepowej. To ważna tradycja, do której Hiszpanie naprawdę się przykładają i dbają o najmniejsze szczegóły. Często budują cale Betlejem! Przykład z szopki w Velez:


Była naprawdę ogromna i zrobiła na mnie niemałe wrażenie!


















Miałam problem ze znalezieniem najważniejszego elementu :)


Kolejną rzeczą, która może zadziwiać, jest święto obchodzone 28 grudnia. Tego dnia Hiszpanie robią sobie żarty i psikusy tak jak my w Prima Aprilis. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że tak obchodzi się Dzień Rzezi Niewiniątek...

Sylwester
31 grudnia Hiszpanie zasiadają do wspólnej rodzinnej kolacji, a dopiero potem wychodzą na imprezy. O 24 jedzą 12 winogron, każde na jedno uderzenie zegara w Madrycie (transmisja w tv). Mają też zwyczaj, by wejść na krzesło i zeskoczyć z niego prosto w Nowy Rok... A potem wracają do zabawy! Zapomniałabym - na Sylwestrową noc koniecznie trzeba założyć czerwoną bieliznę.

Święto Trzech Króli
  Zaczyna się już wieczorem 5 grudnia. W miastach pojawiają się Orszaki Trzech Króli (La Cabalgata de Reyes Magos). Tak pochód wyglądał w Maladze w 2014 roku:
 








Każdy z trzech króli ma swoją barwnie udekorowaną platformę (lub konia czy wielbłąda), cały pochód otacza tłum ludzi, a w tym wszystkim uczestniczy też orkiestra i przebierańcy. Dzieciom (i nie tylko) rzuca się cukierki, masę cukierków!




Po pochodzie ludzie wracają do domów, gdzie dzieci zostawiają jedzenie i napoje dla królów, a rano w tym samym miejscu zastają prezenty. Jeżeli dziecko na nie nie zasłużyło, dostaje węgiel, ale taki do jedzenia - z cukru :) . W ten dzień dostaje się "większe" prezenty niż w Wigilię.

Oczywiście to święto również ma swój własny tradycyjny przysmak - Ciasto Trzech Króli (Roscón de Reyes - dosłownie pierścień króli).  Ma okrągły lub owalny kształt, a w środku znajduje się mała figurka. Ten, kto na nią trafi, dostaje koronę (która dołączana jest do ciasta) lub, w przypadku większych imprez, musi oddać pieniądze za ciasto osobie, która je kupiła (opcjonalnie gdy znajdzie ziarenko bobu).
Muszę przyznać, że tego ciasta nigdy nie jadłam, ponieważ dla mnie nie wygląda zbyt apetycznie, (przynajmniej w naszym regionie, w różnych miejscach może wyglądać trochę inaczej). Pełne jest bitej śmietany, posypki cukrowej i kandyzowanych owoców. Słodkości 100% ;)

Świąteczne Velez