7 cze 2016

Nawiedzona Reina Sofía

Prawdziwa gratka - w Madrycie możecie spotkać się z duchem Picassa! Tylko uważajcie, bo nie ma dobrego humoru - jest zły o to, że Guernica, jego największe i najbardziej znane dzieło, zostało przeniesione do budynku osiemnastowiecznego szpitala...


Muzeum Królowej Zofii, czyli Museo Reina Sofía, to jedno z najważniejszych muzeów w Madrycie. Mieszczą się tam prace Pabla Picassa (jak np. wyżej wspomniana Guernica), Joana Miró, Salvadora Dalego i wielu innych hiszpańskich (i nie tylko) artystów. Na ostatnim piętrze możemy podziwiać panoramę Madrytu z tarasu, który jest dostępny dla wszystkich zwiedzających muzeum (fajnie tam).



Dobra, koniec zanudzania - Muzeum Reina Sofia jest najbardziej nawiedzonym miejscem w Madrycie! Super, nie? Mieści się w budynku starego szpitala, który ma ciekawą historię, ale co jest tutaj najbardziej istotne - w jego piwnicach chowano zwłoki żebraków, ludzi chorych psychicznie i porzucone dzieci. W czasach wojny domowej zaś pogrzebano tam torturowanych więźniów. Dostaliście już gęsiej skorki?


Około trzydzieści lat temu, kiedy szpital przeistoczył się w muzeum, jego pracownicy zaczęli słyszeć dziwne dźwięki i krzyki, mówili o drzwiach, które same się zamykały i otwierały, niektórzy nawet WIDZIELI duchy. Kilka razy udało się sfotografować zjawy przez ludzi, którzy chcieli zrobić zdjęcia obrazom.

Sporo dziwnych wydarzeń zanotowano w 1992 roku, kiedy Guernica została tutaj przeniesiona z Casón del Bueno Retiro. Niektórzy sądzą, że duch Picassa nie zbyt był zadowolony z nowej miejscówki i dawał to jasno do zrozumienia.

W Muzeum Królowej Zofii byłam kilka dni temu, jednak nie spotkałam żadnego ducha, nic dziwnego się nie przydarzyło, nie słyszałam krzyków, a na zdjęciach nie ma twarzy z zaświatów (chyba). Jedyna dziwna rzecz, która mnie spotkała, to to, że prawie wszystkie zdjęcia wyszły nieostre. Myślicie, że to Picasso majstrował przy moim autofokusie?


O historii szpitala i jego nawiedzeniu możecie poczytać tutaj. Albo tu, jeśli znacie hiszpański.

Co do samego muzeum - polecam wszystkim wielbicielom sztuki, choćby dla samego Picassa (nie jestem jego fanką, ale tutaj są ciekawsze prace niż w Muzeum Picassa w Maladze).
Mi najbardziej podobały się obrazy Miró, które są wystawione na drugim pietrze razem z Picassem i dziełami innych hiszpańskich artystów. Ogólnie drugie piętro jest najciekawsze, bo motywem przewodnim jest wojna. Na pierwszym pietrze możecie zobaczyć wystawy tymczasowe, a na trzecim dzieła sztuki współczesnej, która do mnie kompletnie nie trafia.



Guernica zrobiła na mnie spore wrażenie, jest ogromna! Szczerze mówiąc, bardzo lubię ten obraz miedzy innymi przez to, że w Torre del Mar (gdzie wcześniej mieszkałam) przy samym morzu jest reprodukcja tego obrazu namalowana na kafelkach <3


26 maj 2016

El Rastro, czyli ślad... krwi!

El Rastro to takie magiczne miejsce... ale tylko do godziny dwunastej! Dobrze to zapamiętajcie i nawet nie próbujcie się tam wcisnąć około trzynastej, bo i tak nie dacie rady :)


Mowa tu o największym pchlim targu w Hiszpanii, który znajduje się oczywiście w Madrycie. Odbywa się w każdą niedzielę, w godzinach od 9.00 do 15.00. Można tu znaleźć wszystko, i to dosłownie. Nawet starą butelkę coli z zawartością (co kto lubi).


Targ jest ogromny, zajmuje kilka ulic i oferuje nie tylko starocie. Sporo jest tutaj stoisk z pamiątkami, ubraniami, okularami przeciwsłonecznymi i innymi rzeczami, które można kupić na każdym hiszpańskim rynku.


Jak już wcześniej pisałam, na El Rastro najlepiej wybrać się z samego rana. Ma to co najmniej trzy plusy:
-nie doświadczymy nieludzkich upałów,
-ominiemy tłumy ludzi,
-znajdziemy więcej "perełek".


Lubię ten targ w dużej mierze dzięki temu, że znajduje się w ładnym miejscu. I, co ciekawe, odbywa się tam już od ok. 500 lat! Tutaj śpieszę z wytłumaczeniem tytułu posta - el rastro oznacza po hiszpańsku ślad. W tym przypadku chodzi o ślady krwi, jakie zostawiali rzeźnicy w trakcie transportu martwych zwierząt. Najwięcej było ich na ulicy Ribera de Curtidores, czyli w dzisiejszym centrum targu (nie martwcie się, krwi już nie widać).


Jeżeli ktoś przegapi targ w niedzielę, może pospacerować po tych samych uliczkach w ciągu tygodnia i pobuszować w sklepach z antykami - jest ich naprawdę dużo.


Teraz pora na gwóźdź programu, czyli... bar z kanapkami! Jeżeli podczas chodzenia po targu w pewnym momencie natkniecie się na ludzi masowo siedzących na ulicy i jedzących kanapki, to znaczy, ze zbliżacie się do baru El capricho extremeño. Niby zwykłe kanapki, a mają w sobie coś takiego, ze ustawia się po nie wielka kolejka! Jedna kanapka (dość spora) kosztuje od 2 euro wzwyż, w zależności od tego, z czym jest. Wybór jest duży - np. kanapka z tortillą, jamonem, kotletami, ośmiornicami i innymi mięsami. Na szczęście są też wersje wegetariańskie, jak na poniższym zdjęciu - z przepysznym kozim serem i marmoladą <3
Uwaga! Bar jest otwarty tylko w soboty i niedziele, od 11:00 do 15:30. Znajduje się na ulicy
Calle de Carlos Arniches, 30. 


18 maj 2016

Moda na podenco



W Europie Zachodniej oraz w USA zaczyna się nowa "moda" - na adopcje psów z Hiszpanii: galgo i podenco. To dwie najpopularniejsze hiszpańskie rasy, a przy tym najbardziej pokrzywdzone. Dlaczego? Z powodu polowań (o których pisałam już w poście Ciemna strona Hiszpanii) oraz wyścigów chartów (galgo to hiszpański chart). Wieść o okropnych rzeczach, które dzieją się w Hiszpanii, rozeszła się po całej Zachodniej Europie i dotarła nawet do Stanów! Kraje, które pod tym względem są najbardziej aktywne to Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Holandia i USA. 

W rożnych częściach Hiszpanii istnieją wielkie schroniska-organizacje przeznaczone tylko i wyłącznie dla tych psów, np. Galgos del Sol, Galgo Podenco Support, Galgos 122, SOS Podenco Rescue i trochę mniejsze, któremu pomagamy i z którego adoptujemy psy - Little Pod. Głównie z tych miejsc w każdym miesiącu wysyła się kilkadziesiąt psów w świat. Jednak nie zawsze lecą one do nowych domów - na przykład w Niemczech jest specjalne schronisko dla hiszpańskich psów! To dobra opcja dla ludzi, którzy chcą adoptować podenco, a  nie stać ich na opłacenie transportu psa aż z Hiszpanii.

Robi się coraz więcej, aby poprawić sytuację hiszpańskich psów - ludzie dość mocno naciskają na rząd, by zrobił z tym porządek. Od kilku lat organizowane są marsze dla galgo i podenco na całym świecie - The Million Paw March For Justice (warto zajrzeć na grupę ze względu na reportaże z marszów i na zdjęcia, które często przedstawiają jak wyglądał psiak przed adopcją i po).

Największe marsze odbyły się na początku maja w Londynie i Berlinie:

Londyn

I attended a #MayDay #protest in #London yesterday, which raised awareness of the appalling maltreatment of Spanish hunting dogs. The event was an initiative of the 'Podenco Alliance' and 'Podenco Support South West', with thanks to 'SOS Podenco Rescue' for designating the 1st of May as the #DayOfThePodenco. The protest focused on handing to the #SpanishEmbassy a #petition and an extensive photo compilation of rescued Spanish hunting dogs, captioned with individual statements, briefly describing what happened to the canines in Spain, before they were finally rescued and found safety in the UK. Further copies of the petition and #PhotoCampaign were also given to #10DowningStreet; the official residency of the #BritishPrimeMinister. Annually, at the end of the hunting season, Spanish hunters lynch their unwanted hunting dogs by suspending the animals just above the ground from trees. Consequently, the canines desperately attempt to find a foothold. Hence, during suffocation, the poor creatures perform a macabre dance of death. The hunters are known to find this amusing and laugh at the dogs being hung to death. They call this annual death ritual, 'Piano Playing'. This is but one example of the #AnimalCruelty that prevails in the #Spanish hunting community. #Podenco #Galgo #rescuedogs #petrescue #dogsoftwitter #dogs #dogmagazine #dogmuse #dogphotography #dogdays #doglife #caninefreestyledance #dogsandculturecollide #dog #dogs #canine #pooch #happydogs #dogsofinstagram #dogstagram
A photo posted by Paul Louis Archer (@paullouisarcher) on

Berlin

A photo posted by Kerstin (@book_aholic_girl) on


Madryt



Marsze odbywają się też we Francji, Belgii, Holandii i w wielu innych krajach.

Jak widać, sprawa jest poważna i coraz bardziej rozpowszechniana. Jednak to wciąż za mało, ponieważ codziennie kilkanaście chartów i podenco w najlepszym wypadku ląduje w psiarniach. Perrera to okropne miejsce, w którym psy czekają  w strasznych warunkach na śmierć. Czasem nawet nie dożywają daty swojej egzekucji ze względu na to, że trafiają tam w złym stanie: chore i wygłodzone...




YO GALGO
W grudniu tego roku wychodzi film dokumentalny o hiszpańskich chartach pt. YO GALGO. Poniżej możecie obejrzeć trailer. Mimo że to tylko fragmenty filmu, już widać, ze będzie mocny...



Na koniec chciałabym pokazać metamorfozę jednego z naszych psów (zmianę Yuki pokazywałam w osobnym wpisie). 

Oto Lucy, którą znaleziono na ulicach Walencji:



Lucy jest z nami 9 miesięcy i teraz wygląda tak: 



Więcej zdjęć naszych psiaków możecie zobaczyć na instagramie i fanpage, który prowadzi moja siostra :)

10 maj 2016

Rok w Madrycie



Ciężko mi w to uwierzyć, ale w Madrycie mieszkamy już rok! Dokładnie 12 miesięcy temu, 10 maja 2015 przeprowadziliśmy się z Andaluzji do stolicy Hiszpanii. Czas zleciał niesamowicie szybko, choć po drodze sporo się wydarzyło.

Po tych 366 dniach patrzę na Madryt trochę inaczej, niż na początku. W pierwszych miesiącach pobytu tutaj okropnie tęskniłam za Słonecznym Wybrzeżem i wręcz nie znosiłam tego miasta. Teraz jest nieco lepiej (choć za Torre tęsknię tak samo).



Lato
Początki w Madrycie były dla nas bardzo ciężkie - miesiąc po przeprowadzce zachorował jeden z naszych psów, a po kolejnym miesiącu umarł.  Przez to nie wspominam dobrze większości ubiegłego lata. Sierpień na szczęście był super fajny - na początku miesiąca adoptowaliśmy kolejnego psa, a kilka dni później przyjechały do nas na wakacje nasze siostry.

Z naszym nowym psiakiem - Lucy.



Czerwiec i lipiec to dwa najgorętsze i najbardziej duszne miesiące w moim życiu. Uwielbiam upały, ale to już była przesada, nie było czym oddychać - ani w dzień, ani w nocy.  W sierpniu już zrobiło się przyjemniej, dlatego sporo czasu spędzałyśmy na zewnątrz. Zwiedzałyśmy miasto, oglądałyśmy zabytki  i odpoczywałyśmy w parkach.

Jesień
To dla mnie najlepsza pora ubiegłego roku. Prawie przez całą jesień było przyjemnie ciepło i mega kolorowo, a najlepszy był... listopad! Dużo spacerowaliśmy odkrywając nowe zakątki miasta.



Przez cały listopad w Madrycie można było robić sobie zdjęcia z instalacjami z Gwiezdnych Wojen:


Fajna zabawa :P

Ach, zapomniałabym o jednym - w październiku byłyśmy na koncercie Miki - było super extra, polecam z całego serca!

Zima
ta pora roku była dość zaskakująca - mieszkańcy Madrytu mówili, ze już od dawna nie było tak ciepłej zimy. Oczywiście czasem padał deszcz, rano i wieczorem trzeba było nosić rękawiczki, ale ogólnie było całkiem ciepło. Od stycznia wychodziłam z domu rzadziej, ponieważ miałam bardzo dużo nauki.

Retiro pod koniec grudnia.
Kreacja Lucy na poranne spacery
Wiosna
Może i zima była wyjątkowo ciepła, ale wiosna już nie. Od marca aż do teraz ciągle pada deszcz. Czasem pogoda robi nam miłe niespodzianki i daje kilka dni wytchnienia. Wtedy można wyjść w lekkich ubraniach i korzystać ze słońca...



W święta Wielkanocne byłyśmy w Toledo, nie mogę się doczekać, kiedy tam wrócę, bo jest bardzo ładne i ma dużo sklepów z marcepanem średniowieczny klimat. Na pewno pojawi się o nim osobny post. 


***
Dzisiaj Madryt nie wygląda tak jak rok temu, kiedy był ogromny upał, a wszystkie trawniki wysuszone. Pogoda się jakoś poprzestawiała i mam wrażenie, że dalej jest zima. 

Czas tutaj płynie dużo szybciej niż na południu, dlatego dziwnie się czuje z tym, ze to już rok...

3 maj 2016

Darmowe lekcje hiszpanskiego w Hiszpanii



 Tak, w Hiszpanii możesz uczyć się języka za darmo*. I nie mówię tu o rozmawianiu z ludźmi na ulicy. Możesz zapisać się na lekcje w szkole dla dorosłych, które są dostępne dla każdego obcokrajowca.

Hiszpanski

Español para extranjeros/inmigrantes


Gdzie?

O lekcje możesz pytać w większości hiszpańskich miast np. w ayuntamiento.
Przykładowo w Madrycie wygląda to tak:
Najpierw idziemy na ulicę Gran Via 20 do Consejería de Educación, Juventud y Deporte. Tam prosimy o listę szkół dla dorosłych, gdzie uczą español para extranjeros. Następnie wybieramy szkołę, która nam odpowiada (dla nas ważna była lokalizacja) i dzwonimy albo idziemy do niej osobiście, by dowiedzieć się co i jak. 

Kiedy?

Myślę, że wszystko zależy od szkoły. W moim przypadku zajęcia odbywają się przez cały rok szkolny, od września do czerwca, 2 razy w tygodniu po dwie godziny (od 9.00 do 11.00). Wiem, że to niewiele, ale zawsze coś ;)

Jak? 

Jak wiadomo, to co jest za darmo zazwyczaj nie jest najwyższej jakości, wiec nie ma sensu się spodziewać, że po kilku tygodniach będziemy mówić płynnie po hiszpańsku (choć to oczywiście zależy od osoby, czy ma duży kontakt z hiszpańskim poza zajęciami). W mojej szkole są dwie grupy - początkująca i bardziej zaawansowana. W tej pierwszej uczy się totalnych podstaw, to lekcje dla kogoś, kto umie powiedzieć po hiszpańsku jedynie hola i gracias. W grupie dla "zaawansowanych" uczymy się głównie używać rożnych czasów. Do tego szlifujemy odróżnianie ser od estar, ćwiczymy słownictwo, zagłębiamy się w tajniki gramatyki, robimy zadania z kserówek i piszemy wypracowania. Do mojej grupy należą ludzie z rożnych krajów, w przedziale wiekowym mniej więcej 18-60 lat. I tak na zajęciach mamy wesołą babcię z Chin, Włoszkę, Hinduskę, śliczne Tajlandki, Amerykanki, Ukraina, kilka dziewczyn z Rosji, Holenderkę i chłopaka z Algierii. Fajnie jest :) Szczególnie kiedy każdy z nas opowiada coś o swoim kraju, zawsze można się dowiedzieć czegoś ciekawego (i pośmiać).

*Za darmo?
Noo, może nie do końca. To też zależy od szkoły.  Podobno w niektórych na początku trzeba zapłacić 1 lub 2 euro (!), ja musiałam wpłacić 25e. Jednak patrząc na to, ze przez 10 miesięcy miałam 4 godziny hiszpańskiego w tygodniu to prawie jak za darmo ;)

Follow my blog with Bloglovin

26 kwi 2016

10 rzeczy, które zdziwiły mnie w Hiszpanii

Mieszkam w Hiszpanii już prawie trzy lata (jak to szybko zleciało!), ale doskonale pamiętam dzień, w którym wysiadłam z samolotu w Maladze po raz pierwszy, w wakacje prawie cztery lata temu. Powietrze wydawało się zupełnie inne niż w Polsce, jakby bardziej gęste, gorące,  pachniało oliwą, rybami i olejkiem do opalania. To pierwsza rzecz, która była dla mnie całkowicie inna i zaskakująca. Z każdym krokiem zadziwiało mnie coś innego, na przykład... góry! Przyleciałam do Malagi nie wiedząc o niej kompletnie nic, tylko tyle, że jest na południu Hiszpanii, przy samym morzu. Te cudowne góry były dla mnie totalnym zaskoczeniem.
W tamte wakacje spędziłam w Hiszpanii dwa tygodnie, które wydawały się trwać co najmniej miesiąc. W Andaluzji czas zwalnia, szczególnie w małych miejscowościach.  O tym akurat wiedziałam od mojej siostry, która już wcześniej mieszkała na południu Hiszpanii. Przez te dwa tygodnie doceniałam każdą sekundę, tak ogromnie podobało mi się w Torre del Mar (małe miasteczko przy Maladze). Codziennie odkrywałam coś innego, różnice między życiem w Hiszpanii a życiem w Polsce.
Po niecałym roku wróciłam do Torre, tym razem na dwa lata :) I nadal pewne rzeczy nie przestawały mnie zaskakiwać, każda pora roku pokazywała mi nowe oblicze Hiszpanii.
Przechodząc do tematu, oto lista dziesięciu najdziwniejszych dla mnie rzeczy, których doświadczałam codziennie przez kilka ostatnich lat:

1. Kolory
Jedna z pierwszych rzeczy, które mega pozytywnie mnie zaskoczyły. Kolorowe ubrania, barwne budynki, niebieskie krawężniki, żółte sygnalizacje świetlne, pomarańczowe dachy, czerwone doniczki, niebieskie niebo i... turkusowe morze <3 Wszystko wydawało mi się takie wyraziste i soczyste, to między innymi przez zupełnie inne światło niż mamy w Polsce, ale też dzięki innej mentalności mieszkańców.
Uwaga! Ostrzegam, że w Madrycie jest trochę mniej kolorowo :)



2. Hola, guapa!
...czyli "cześć, piękna!". Tak może powitać Cię sąsiad albo pani z warzywniaka. Ktokolwiek. To zwykły, typowy zwrot. Istnieją jego różne warianty. Na przykład mój sąsiad, z którym nigdy nie rozmawiałam, zawsze witał mnie słowami "Hola, preciosa, que tal?" (w wolnym tłumaczeniu: "hej piękna, co tam?"). Nawet nie czekał na odpowiedź :P Takie tam zwykłe, codzienne powitanie :)
Uwaga! Tutaj też muszę zaznaczyć, że w Madrycie AŻ tak często się tego nie słyszy ;)

3. Pory posiłków
Mam wrażenie, że w Hiszpanii pory posiłków to świętość. Na przykład churros w większości restauracji można kupić tylko do np. dwunastej. Jeśli chcemy zjeść coś na mieście, musimy się upewnić, czy dana restauracja serwuje dania przez cały dzień, czy w konkretnych godzinach (na przykład wieczorem kuchnie są często otwierane dopiero o 19). Bardzo dziwnym widokiem są całe rodziny siedzące w restauracjach około północy przy syto zastawionym stole. Wynika to stąd, że w Hiszpanii kolacje je się bardzo późno. Rzuca się to w oczy szczególnie w wakacje.



4. Oliwa z oliwek w baniakach
Nie wiem, czy dla kogokolwiek oprócz mnie to coś zaskakującego, ale wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia, kiedy pierwszy raz weszłam do pierwszego lepszego supermarketu. Rzędy butelek oliwy, różnych rodzajów, kolorów, konsystencji, wielkości. Nawet pięciolitrowych. Oczywiście szybko okazało się, że to właśnie je najlepiej kupować, kiedy wpadnie się w nałóg picia oliwy w ogromnych ilościach (wiem, że zdrowiej kupować w szklanych, ciemnych butelkach, ale one starczają tylko na kilka dni!).

5. Dubbing
Klasyka. Włączasz telewizor, a tam filmy tylko i wyłącznie z hiszpańskim dubbingiem. Dziwne. Z kolei dla Hiszpanów dziwnością jest oglądanie filmu z lektorem. Tutaj ostrzegam przed kinami! Tam również filmy puszczane są głównie z dubbingiem. Jeśli komuś zależy na oryginalnym języku, powinien szukać kin, które w swoim repertuarze mają dwie wersje filmu, ta oryginalna ma zawsze dopisek przy tytule V.O.S.E.

6. Brak ogrzewania?!
Tak, na południu Hiszpanii ogrzewanie w mieszkaniu to rzadkość. Nie wiem, jak w innych częściach kraju, ale mieszkańcy Andaluzji przecenili temperatury zimowe. Jak już kiedyś pisałam, temperatura w najzimniejszych miesiącach jest bardzo zmienna, waha się między 10 a 20 stopni w dzień. Ale noce są dużo zimniejsze, przez co w mieszkaniach robi się chłodno. No dobra, jak dla mnie przeraźliwie zimno. W domu siedziałam w trzech bluzach, a kiedy wychodziłam na dwór, zazwyczaj wystarczała tylko jedna :) Nie było innej opcji, jak tylko kupić grzejniki na prąd...

7. Pietruszka czy mięta?
Pamiętajcie! Jeżeli idziecie na zakupy do warzywniaka lub na targ, nie zapomnijcie poprosić o natkę pietruszki lub miętę. Dostaniecie ją w prezencie! Tak jest chyba w większości Hiszpanii, bo spotkałam się z tym zarówno w Andaluzji, jak i w Madrycie :)
Pozostając w temacie pietruszki i warzywniaków, ostrzegam, że nie dostaniecie pietruszki w korzeniu. Nigdzie. Przynajmniej nam się jeszcze nie udało. Chyba, że w jakimś egzotycznym sklepie ;) Nie pomylcie pietruszki z pasternakiem, to bardzo częste zaskoczenie przy robieniu pierwszy raz zupy w Hiszpanii :P

8. Kafelki!
Wszędzie kafelki! <3 Kolorowe, świecące, piękne. Na ziemi, budynkach i murach. Uwielbiam to! Tutaj po raz kolejny muszę zaznaczyć, że dużo więcej tego w Andaluzji niż w Madrycie (ta notka chyba powinna nazywać się 10 rzeczy, które zdziwiły mnie w ANDALUZJI ;)).

Yuki przedstawi Wam kilka fajnych przykładów kafelek:










9. Wino
W Hiszpanii pije się duuużo wina, co w sumie zaskakujące nie jest. Ale już jego ceny tak. Butelkę czerwonego wina można dostać nawet za niecałe 1 euro! Może nie jest najlepsze, ale już to za 2, 3 euro w Polsce kosztowałoby dużo więcej.

10. Sport
Wiem, że w Polsce moda na uprawianie sportu ciągle rośnie, ale w porównaniu do Hiszpanii i tak wypada blado. Dość zaskakujący widok, a można go uświadczyć zarówno na południu, jak i w stolicy. Na plażach mnóstwo biegaczy, kilka boisk do grania w siatkę, piłkę nożną, siłownie na świeżym powietrzu, a wszystko oczywiście zajęte. W Madrycie w ten sposób oblegane są parki - tutaj dochodzą jeszcze fani rolek, wrotek i desek. Plus siłownie i inne fitnessy na każdym kroku. Mam wrażenie, że tutaj ćwiczy każdy :)



To by  było na tyle, chociaż muszę przyznać, że trochę pominęłam. Możliwe, ze napiszę część drugą ;) Oczywiście nawet nie wspominałam o takich rzeczach, jak niesamowicie mili i sympatyczni ludzie, ponieważ to chyba zaskakujące nie jest. :)

18 kwi 2016

Owoce Hiszpanii



Hiszpania dzięki swojemu klimatowi może poszczycić się ogromną różnorodnością owoców. Większość z nich uwielbiam, a ostatnio jest sezon na kilka moich ulubionych <3 Dzisiaj chciałabym przedstawić owoce popularne w Hiszpanii, a mało znane w Polsce :)

1. Chirimoya


Mój najulubieńszy owoc świata :) Najlepsze w niej jest to, że za każdym razem smakuje nieco inaczej: czasem jak lody, truskawki ze śmietaną, cukierki, a nawet jak... cola :P Uprawia się ją głównie w Andaluzji, w okolicach Malagi i Granady. W sprzedaży jest od końca września do marca, a najlepiej smakuje między listopadem a lutym! Koniecznie trzeba spróbować podczas pobytu w Hiszpanii, tym bardziej, że poza jej granicami ciężko ją kupić (inne jej odmiany można spotkać w Ameryce Południowej).

2. Granada
...czyli granat. W rankingu moich ulubionych owoców zajmuje drugie miejsce :) W Polsce granaty można kupić bez problemu, ale musiałam tutaj o nich wspomnieć, bo największe ich uprawy w Europie znajdują się na południu Hiszpanii. Właśnie od tego owocu pochodzi nazwa jednego z najpiękniejszych hiszpańskich miast - Granady. Nawet znajduje się w jej herbie! Granatowe szaleństwo trwa w Hiszpanii od września do końca listopada.

4. Higo
Kolejny owoc całkiem dobrze znany w Polsce - figa. Uwielbiam zarówno świeże, jak i suszone figi. Sezon na nie zaczyna się mniej więcej w lipcu i trwa do końca września. Wtedy są naprawdę tanie. Jednak zanim wejdą do warzywniaków, najpierw można zajadać się brevas, czyli pierwszymi zbiorami z drzew figowych. To również figi, ale od tych "właściwych" różnią się smakiem i kolorem - są mniej słodkie i ciemniejsze. Są dostępne w czerwcu i lipcu.

5. Níspero



Jeden z najpyszniejszych owoców jakie jadłam. Słodko-kwaśny, mały, pomarańczowy, trochę podobny z wyglądu do moreli. Można go kupić w okresie od marca do początku czerwca. Dzisiaj zjadłam chyba z pięć sztuk, są wręcz uzależniające :D Po polsku owoc nazywa się nieśplik, występuje nie tylko w Hiszpanii, ale jest tutaj bardzo popularny. Owoce te można kupić tez w innych krajach Basenu Morza Śródziemnego, Chinach, Japonii (skąd pochodzi), Ameryce Południowej i Indiach.

6. Caqui
Ten owoc polubiłam, kiedy mieszkałam jeszcze w Polsce, ale jadłam go rzadko chyba głownie ze względu na cenę i dostępność. Kaki, pod ta nazwa znany w naszym kraju, w Hiszpanii jest dostępny głownie w miesiącach zimowych.

7. Membrillo
Pigwa. Ze względu na swój kwaśny smak jest używana głownie do wyrobu przetworów, niemal w każdym hiszpańskim sklepie spożywczym można kupić coś w rodzaju marmolady z pigwy - dulce de membrillo.

8. Opuncja figowa
Owoce kaktusa. Bardzo lubię, ale jem rzadko ze względu na malutkie kolce :P Bardzo nieprzyjemne uczucie, kiedy wbiją się w skórę, w dodatku ciężko je usunąć. Dlatego powinno się je obierać w specjalnych rękawicach.


W Hiszpanii uprawianych jest jeszcze mnóstwo innych owoców.  Prawdziwy raj dla owocowych łasuchów <3 Mieszkałam w rejonie Axarquia, w którym są największe uprawy awokado w Europie, co oznacza, ze w okresie od czerwca do października kupowaliśmy ten owoc na kilogramy. Inne owoce uprawiane w Hiszpanii to: pomarańcze, morele, czereśnie (szczególnie polecam odmianę  picotas, to bardzo słodkie i przepyszne czereśnie, które pojawiają się pod koniec czerwca), śliwki, truskawki (tutaj muszę dodać, ze jeśli ktoś z Was będzie kiedyś w rejonie Axarquia, powinien pytać o fresas de Algarrobo, najlepsze truskawki jakie jadłam w Hiszpanii), kiwi, cytryny, mandarynki, mango, jabłka, brzoskwinie, melony, nektarynki, gruszki, banany, grejpfruty, arbuzy i winogrona. Duży wybór, prawda? :)




Przydatne linki: 
-wyszukiwarka targowisk w Hiszpanii - tam najlepiej kupować owoce i warzywa!

Jeśli jesteś teraz (w kwietniu) w Hiszpanii, najlepiej kupować truskawki (!), pomarańcze, grejpfruty i nispero.