26 maj 2016

El Rastro, czyli ślad... krwi!

El Rastro to takie magiczne miejsce... ale tylko do godziny dwunastej! Dobrze to zapamiętajcie i nawet nie próbujcie się tam wcisnąć około trzynastej, bo i tak nie dacie rady :)


Mowa tu o największym pchlim targu w Hiszpanii, który znajduje się oczywiście w Madrycie. Odbywa się w każdą niedzielę, w godzinach od 9.00 do 15.00. Można tu znaleźć wszystko, i to dosłownie. Nawet starą butelkę coli z zawartością (co kto lubi).


Targ jest ogromny, zajmuje kilka ulic i oferuje nie tylko starocie. Sporo jest tutaj stoisk z pamiątkami, ubraniami, okularami przeciwsłonecznymi i innymi rzeczami, które można kupić na każdym hiszpańskim rynku.


Jak już wcześniej pisałam, na El Rastro najlepiej wybrać się z samego rana. Ma to co najmniej trzy plusy:
-nie doświadczymy nieludzkich upałów,
-ominiemy tłumy ludzi,
-znajdziemy więcej "perełek".


Lubię ten targ w dużej mierze dzięki temu, że znajduje się w ładnym miejscu. I, co ciekawe, odbywa się tam już od ok. 500 lat! Tutaj śpieszę z wytłumaczeniem tytułu posta - el rastro oznacza po hiszpańsku ślad. W tym przypadku chodzi o ślady krwi, jakie zostawiali rzeźnicy w trakcie transportu martwych zwierząt. Najwięcej było ich na ulicy Ribera de Curtidores, czyli w dzisiejszym centrum targu (nie martwcie się, krwi już nie widać).


Jeżeli ktoś przegapi targ w niedzielę, może pospacerować po tych samych uliczkach w ciągu tygodnia i pobuszować w sklepach z antykami - jest ich naprawdę dużo.


Teraz pora na gwóźdź programu, czyli... bar z kanapkami! Jeżeli podczas chodzenia po targu w pewnym momencie natkniecie się na ludzi masowo siedzących na ulicy i jedzących kanapki, to znaczy, ze zbliżacie się do baru El capricho extremeño. Niby zwykłe kanapki, a mają w sobie coś takiego, ze ustawia się po nie wielka kolejka! Jedna kanapka (dość spora) kosztuje od 2 euro wzwyż, w zależności od tego, z czym jest. Wybór jest duży - np. kanapka z tortillą, jamonem, kotletami, ośmiornicami i innymi mięsami. Na szczęście są też wersje wegetariańskie, jak na poniższym zdjęciu - z przepysznym kozim serem i marmoladą <3
Uwaga! Bar jest otwarty tylko w soboty i niedziele, od 11:00 do 15:30. Znajduje się na ulicy
Calle de Carlos Arniches, 30. 


18 maj 2016

Moda na podenco



W Europie Zachodniej oraz w USA zaczyna się nowa "moda" - na adopcje psów z Hiszpanii: galgo i podenco. To dwie najpopularniejsze hiszpańskie rasy, a przy tym najbardziej pokrzywdzone. Dlaczego? Z powodu polowań (o których pisałam już w poście Ciemna strona Hiszpanii) oraz wyścigów chartów (galgo to hiszpański chart). Wieść o okropnych rzeczach, które dzieją się w Hiszpanii, rozeszła się po całej Zachodniej Europie i dotarła nawet do Stanów! Kraje, które pod tym względem są najbardziej aktywne to Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Holandia i USA. 

W rożnych częściach Hiszpanii istnieją wielkie schroniska-organizacje przeznaczone tylko i wyłącznie dla tych psów, np. Galgos del Sol, Galgo Podenco Support, Galgos 122, SOS Podenco Rescue i trochę mniejsze, któremu pomagamy i z którego adoptujemy psy - Little Pod. Głównie z tych miejsc w każdym miesiącu wysyła się kilkadziesiąt psów w świat. Jednak nie zawsze lecą one do nowych domów - na przykład w Niemczech jest specjalne schronisko dla hiszpańskich psów! To dobra opcja dla ludzi, którzy chcą adoptować podenco, a  nie stać ich na opłacenie transportu psa aż z Hiszpanii.

Robi się coraz więcej, aby poprawić sytuację hiszpańskich psów - ludzie dość mocno naciskają na rząd, by zrobił z tym porządek. Od kilku lat organizowane są marsze dla galgo i podenco na całym świecie - The Million Paw March For Justice (warto zajrzeć na grupę ze względu na reportaże z marszów i na zdjęcia, które często przedstawiają jak wyglądał psiak przed adopcją i po).

Największe marsze odbyły się na początku maja w Londynie i Berlinie:

Londyn

I attended a #MayDay #protest in #London yesterday, which raised awareness of the appalling maltreatment of Spanish hunting dogs. The event was an initiative of the 'Podenco Alliance' and 'Podenco Support South West', with thanks to 'SOS Podenco Rescue' for designating the 1st of May as the #DayOfThePodenco. The protest focused on handing to the #SpanishEmbassy a #petition and an extensive photo compilation of rescued Spanish hunting dogs, captioned with individual statements, briefly describing what happened to the canines in Spain, before they were finally rescued and found safety in the UK. Further copies of the petition and #PhotoCampaign were also given to #10DowningStreet; the official residency of the #BritishPrimeMinister. Annually, at the end of the hunting season, Spanish hunters lynch their unwanted hunting dogs by suspending the animals just above the ground from trees. Consequently, the canines desperately attempt to find a foothold. Hence, during suffocation, the poor creatures perform a macabre dance of death. The hunters are known to find this amusing and laugh at the dogs being hung to death. They call this annual death ritual, 'Piano Playing'. This is but one example of the #AnimalCruelty that prevails in the #Spanish hunting community. #Podenco #Galgo #rescuedogs #petrescue #dogsoftwitter #dogs #dogmagazine #dogmuse #dogphotography #dogdays #doglife #caninefreestyledance #dogsandculturecollide #dog #dogs #canine #pooch #happydogs #dogsofinstagram #dogstagram
A photo posted by Paul Louis Archer (@paullouisarcher) on

Berlin

A photo posted by Kerstin (@book_aholic_girl) on


Madryt



Marsze odbywają się też we Francji, Belgii, Holandii i w wielu innych krajach.

Jak widać, sprawa jest poważna i coraz bardziej rozpowszechniana. Jednak to wciąż za mało, ponieważ codziennie kilkanaście chartów i podenco w najlepszym wypadku ląduje w psiarniach. Perrera to okropne miejsce, w którym psy czekają  w strasznych warunkach na śmierć. Czasem nawet nie dożywają daty swojej egzekucji ze względu na to, że trafiają tam w złym stanie: chore i wygłodzone...




YO GALGO
W grudniu tego roku wychodzi film dokumentalny o hiszpańskich chartach pt. YO GALGO. Poniżej możecie obejrzeć trailer. Mimo że to tylko fragmenty filmu, już widać, ze będzie mocny...



Na koniec chciałabym pokazać metamorfozę jednego z naszych psów (zmianę Yuki pokazywałam w osobnym wpisie). 

Oto Lucy, którą znaleziono na ulicach Walencji:



Lucy jest z nami 9 miesięcy i teraz wygląda tak: 



Więcej zdjęć naszych psiaków możecie zobaczyć na instagramie i fanpage, który prowadzi moja siostra :)

10 maj 2016

Rok w Madrycie



Ciężko mi w to uwierzyć, ale w Madrycie mieszkamy już rok! Dokładnie 12 miesięcy temu, 10 maja 2015 przeprowadziliśmy się z Andaluzji do stolicy Hiszpanii. Czas zleciał niesamowicie szybko, choć po drodze sporo się wydarzyło.

Po tych 366 dniach patrzę na Madryt trochę inaczej, niż na początku. W pierwszych miesiącach pobytu tutaj okropnie tęskniłam za Słonecznym Wybrzeżem i wręcz nie znosiłam tego miasta. Teraz jest nieco lepiej (choć za Torre tęsknię tak samo).



Lato
Początki w Madrycie były dla nas bardzo ciężkie - miesiąc po przeprowadzce zachorował jeden z naszych psów, a po kolejnym miesiącu umarł.  Przez to nie wspominam dobrze większości ubiegłego lata. Sierpień na szczęście był super fajny - na początku miesiąca adoptowaliśmy kolejnego psa, a kilka dni później przyjechały do nas na wakacje nasze siostry.

Z naszym nowym psiakiem - Lucy.



Czerwiec i lipiec to dwa najgorętsze i najbardziej duszne miesiące w moim życiu. Uwielbiam upały, ale to już była przesada, nie było czym oddychać - ani w dzień, ani w nocy.  W sierpniu już zrobiło się przyjemniej, dlatego sporo czasu spędzałyśmy na zewnątrz. Zwiedzałyśmy miasto, oglądałyśmy zabytki  i odpoczywałyśmy w parkach.

Jesień
To dla mnie najlepsza pora ubiegłego roku. Prawie przez całą jesień było przyjemnie ciepło i mega kolorowo, a najlepszy był... listopad! Dużo spacerowaliśmy odkrywając nowe zakątki miasta.



Przez cały listopad w Madrycie można było robić sobie zdjęcia z instalacjami z Gwiezdnych Wojen:


Fajna zabawa :P

Ach, zapomniałabym o jednym - w październiku byłyśmy na koncercie Miki - było super extra, polecam z całego serca!

Zima
ta pora roku była dość zaskakująca - mieszkańcy Madrytu mówili, ze już od dawna nie było tak ciepłej zimy. Oczywiście czasem padał deszcz, rano i wieczorem trzeba było nosić rękawiczki, ale ogólnie było całkiem ciepło. Od stycznia wychodziłam z domu rzadziej, ponieważ miałam bardzo dużo nauki.

Retiro pod koniec grudnia.
Kreacja Lucy na poranne spacery
Wiosna
Może i zima była wyjątkowo ciepła, ale wiosna już nie. Od marca aż do teraz ciągle pada deszcz. Czasem pogoda robi nam miłe niespodzianki i daje kilka dni wytchnienia. Wtedy można wyjść w lekkich ubraniach i korzystać ze słońca...



W święta Wielkanocne byłyśmy w Toledo, nie mogę się doczekać, kiedy tam wrócę, bo jest bardzo ładne i ma dużo sklepów z marcepanem średniowieczny klimat. Na pewno pojawi się o nim osobny post. 


***
Dzisiaj Madryt nie wygląda tak jak rok temu, kiedy był ogromny upał, a wszystkie trawniki wysuszone. Pogoda się jakoś poprzestawiała i mam wrażenie, że dalej jest zima. 

Czas tutaj płynie dużo szybciej niż na południu, dlatego dziwnie się czuje z tym, ze to już rok...

3 maj 2016

Darmowe lekcje hiszpanskiego w Hiszpanii



 Tak, w Hiszpanii możesz uczyć się języka za darmo*. I nie mówię tu o rozmawianiu z ludźmi na ulicy. Możesz zapisać się na lekcje w szkole dla dorosłych, które są dostępne dla każdego obcokrajowca.

Hiszpanski

Español para extranjeros/inmigrantes


Gdzie?

O lekcje możesz pytać w większości hiszpańskich miast np. w ayuntamiento.
Przykładowo w Madrycie wygląda to tak:
Najpierw idziemy na ulicę Gran Via 20 do Consejería de Educación, Juventud y Deporte. Tam prosimy o listę szkół dla dorosłych, gdzie uczą español para extranjeros. Następnie wybieramy szkołę, która nam odpowiada (dla nas ważna była lokalizacja) i dzwonimy albo idziemy do niej osobiście, by dowiedzieć się co i jak. 

Kiedy?

Myślę, że wszystko zależy od szkoły. W moim przypadku zajęcia odbywają się przez cały rok szkolny, od września do czerwca, 2 razy w tygodniu po dwie godziny (od 9.00 do 11.00). Wiem, że to niewiele, ale zawsze coś ;)

Jak? 

Jak wiadomo, to co jest za darmo zazwyczaj nie jest najwyższej jakości, wiec nie ma sensu się spodziewać, że po kilku tygodniach będziemy mówić płynnie po hiszpańsku (choć to oczywiście zależy od osoby, czy ma duży kontakt z hiszpańskim poza zajęciami). W mojej szkole są dwie grupy - początkująca i bardziej zaawansowana. W tej pierwszej uczy się totalnych podstaw, to lekcje dla kogoś, kto umie powiedzieć po hiszpańsku jedynie hola i gracias. W grupie dla "zaawansowanych" uczymy się głównie używać rożnych czasów. Do tego szlifujemy odróżnianie ser od estar, ćwiczymy słownictwo, zagłębiamy się w tajniki gramatyki, robimy zadania z kserówek i piszemy wypracowania. Do mojej grupy należą ludzie z rożnych krajów, w przedziale wiekowym mniej więcej 18-60 lat. I tak na zajęciach mamy wesołą babcię z Chin, Włoszkę, Hinduskę, śliczne Tajlandki, Amerykanki, Ukraina, kilka dziewczyn z Rosji, Holenderkę i chłopaka z Algierii. Fajnie jest :) Szczególnie kiedy każdy z nas opowiada coś o swoim kraju, zawsze można się dowiedzieć czegoś ciekawego (i pośmiać).

*Za darmo?
Noo, może nie do końca. To też zależy od szkoły.  Podobno w niektórych na początku trzeba zapłacić 1 lub 2 euro (!), ja musiałam wpłacić 25e. Jednak patrząc na to, ze przez 10 miesięcy miałam 4 godziny hiszpańskiego w tygodniu to prawie jak za darmo ;)

Follow my blog with Bloglovin