Dzisiaj krótko, ponieważ chciałabym tylko przedstawić Wam Yuki :) Jest to wstęp do kolejnej notki.
Tymi zdjęciami nas kupiła:
Przed krótkim pobytem w schronisku, Yuki całe życie mieszkała uwiązana na łańcuchu na paletach przykrytych blachą. Wolę nie wiedzieć, jak gorąca musiała być ta blacha w upalne hiszpańskie lato...
Powiedzieli nam, że jest zdrowa, ale delikatna. Okazało się, że ma alergię pokarmową, atopowe zapalenie skóry i sporo pasożytów. Cały czas leczymy ją naturalnymi metodami (dieta i zioła) i widać sporą poprawę.
Tak wyglądała po ok. tygodniu u nas:
Na początku byliśmy pewni, ze jest stuprocentowym kundelkiem, może trochę zmieszanym z jakimś chartem. Jednak przypominała mi nieco psa faraona, wiec zaczęłam szukać w internecie podobnych psów. I tak natknęłam się na podenco. Okazało się, ze Yuki jest w typie najbardziej popularnej rasy w Hiszpanii :)
3 tygodnie z nami...
Z dnia na dzień jest coraz bardziej "podenkowata", zarówno z charakteru jak i z wyglądu. Na początku miała brzydką, szorstką sierść, ale dzięki leczeniu stała się gładka i miękka.
Po trzech miesiącach nauczyła się czytać, w dodatku wybiera bardzo dobre książki!
Yuki początkowo bała się wszystkiego, zaczynając od piłki, a kończąc na... trawie. Była zamknięta w sobie i ciągle wydawała się smutna. Teraz jest zupełnie inaczej, ale jeszcze trochę trzeba nad nią popracować :)
Tutaj zdjęcie "przed i po", nie wiem czy dla ludzi z zewnątrz widać różnicę, ale dla nas jest ogromna. Na pewno widać, że ma ładniejszą sierść i nos :)
Zrobiła się też bardziej umięśniona :)
Potrafi już nieźle rozrabiać, ale nie ma w sobie ani odrobiny agresji (chyba, że tej udawanej w zabawie). Jak większość psów ras pierwotnych jest trochę niezależna (przynajmniej chciałaby taka być :P) i nieco kocia, chociaż kotów nie znosi z całego serca. Gdzieś w internecie przeczytałam, że podenco to błazen wśród psów - to całkowita prawda...
Wydaje się poważna? Nieeeee...
A na koniec wspólne zdjęcie:
Dzięki niej zagłębiliśmy się w temat podejścia Hiszpanów do zwierząt. Wcześniej myśleliśmy, że sprawa wygląda zupełnie inaczej... ale o tym w następnym poście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz